Monotonia, mglisty poranek na końcu świata gdzie słońce nie raczy się ujawnić. Mogłoby się wydawać że wszystko będzie tak jak na co dzień, jednak coś się zmieniło. Wszyscy patrzą na siebie jakoś ze strachem a jednocześnie pogardą. Ludzie którzy nie zbaczali z wybranej trasy do pracy,szkoły czy chociażby do domu, nie oglądający się na boki idą jakby za chwile miało się coś wydarzyć. Nie słychać żadnych rozmów jedynie stukot obcasów i szum kroków na chodniku. Nie to nie to oni się nie boją, oni się po prostu wstydzą, ale czego? co takiego się wydarzyło że każdy idzie ze spuszczoną głową. Przechodząc koło sklepu, zauważam w swoim odbiciu to samo. Wstyd. "Czego się wstydzę? Co zrobiłem nie tak?" te dwa pytania krążą po mojej głowie i brak jakichkolwiek odpowiedzi. Mijają powolne minuty, sekundy czas jakby się zatrzymuje, nie spostrzegłem nawet kiedy wróciłem do domu.
Portal społecznościowy a na nim smutna przeszywająca do kości wiadomość " Wszyscy kłamią, oskarżają, oszukują, a ty myślisz ze jesteś lepszy? To tylko pozory WSTYDŹ SIĘ jesteś jak inni. OBŁUDNY!" Tysiące jednakowych komentarzy "NIE PRAWDA!!" w tym także mój. Co zrobiłem źle, mogę się tylko domyślać. Nie już wiem, rozumiem to zazdrość ona sprawiła to wszystko, autor postu miał racje. Powinniśmy się wstydzić tego co robimy oskarżamy, ranimy, niszczymy innych bez względu na to co może poczuć ta osoba. Jesteśmy fałszywi, nie ufamy nikomu nawet sobie.
Jak sobie teraz poradzić czy istnieje jakieś lekarstwo, co należy zrobić ale stać się lepszym człowiekiem? Wewnętrzny głoś podpowiada "Szanuj innych!". Tak to prawda, wszystko się zmieniło, ludzie dbają tylko o siebie nie myśląc o innych.
Przejdź podaj rękę potrzebującemu, obroń słabszych, przeproś skrzywdzonych. sposoby na zmianę siebie jest wiele można byłoby wymieniać o wiele dłużej. Najważniejsze jednak jest to aby nie głuszyć sumienia który zawsze mówi co dobre a co złe.
niedziela, 9 października 2016
niedziela, 24 stycznia 2016
Dzień w którym zatrzymał się czas.
Zwykły monotonny dzień, szkoła, dom, nauka, internet. Aż nagle przeglądając portale społecznościowe jego uwagę przykuł jeden z profili, przeglądał go już wiele razy ale ten był całkowicie inny. W wypowiedziach właścicielki było coś niepokojącego coś co nie dawało mu spokoju.
W pewnym momencie czytania, zrozumiał że musi to zrobić, musi do niej napisać, poznać ją i zapytać co takiego się dzieje, dlaczego jej odpowiedzi są takie jakby miały być ostatnimi, jakby były pozbawione nadziei i dobra.
-" Cześć czytam od pewnego czasu twoje posty i widzę że coś jest nie tak, bardzo chciałbym cię poznać i jakoś pomóc. Jeśli miałabyś ochotę to odpisz"- Tak brzmiała jego wiadomość, nie wiedział zbytnio czego może się spodziewać ale był gotów wierzył że jakoś mu się uda pomóc.
-"Witaj. No jest pewna sytuacja, lecz nie jestem pewna czy chciałbyś na pewno słychać o tym jest to długa historia". Odpowiedziała, nie musiał długo czekać na odpowiedź, zaledwie kilka minut później pisali już ze sobą.
To co się dowiedział, niemal doprowadziło go do łez, właściwie nawet nie zauważył że z oczu leczą mu łzy nie panował nad tym. Na początku myślał ze to tylko sytuacja w związku tak też było, związek na odległość oraz brak możliwości spotkania niby nic. Niestety ciąg dalszy opowiadania zatrzymał jego czas w miejscu.
Nowotwór.
Tego się kompletnie nie spodziewał. Nie wiedział co napisać, nie wiedział co myśleć, jak pomóc.
Dni mijały poznali się bardziej, opowiedziała jemu o swoich zainteresowaniach. Kochała rysować, pisać oraz czytać książki. Wysłała mu jedną ze swoich prac był pod wrażeniem. Obiecała mu że kiedy tylko wyjdzie ze szpitala otrzyma ich całe mnóstwo niestety przy sobie nie miała ich zbyt wiele. Zgodził się, wierzył że wyjdzie z tego pomimo że lekarze nie wiedzieli co robić nie dawali jej zbyt wiele czasu.
Lecz on ciągle wierzył. Nie chciał myśleć że ktoś w tak młodym wieku z tyloma pasjami może tak po prostu odejść.
Z dnia na dzień, modlił się o zdrowie dla niej o cud by z tego wyszła by żyła dalej nie patrząc wstecz.
Po kilku tygodniach przerwy bez pisania do niej zrobiło mu się głupio, jakby zapomniał o niej lecz po prostu sprawy codzienne go przerastały. Gdy w końcu do niej napisał ucieszył się że mu odpisała. Pisali dalej sytuacja była niezmienna lecz, on dalej wierzył dalej się modlił. Pisał z nią dodawał jej otuchy pomagał jak tylko mógł.
Kilka miesięcy później wszytko się zmieniło, udało się wyszła z tego. Złośliwy nowotwór ustąpił a ona dalej mogła robić to co kocha, mogła wrócić do rodziny, znajomych oraz kształcić się w wymarzonym zawodzie.
W pewnym momencie czytania, zrozumiał że musi to zrobić, musi do niej napisać, poznać ją i zapytać co takiego się dzieje, dlaczego jej odpowiedzi są takie jakby miały być ostatnimi, jakby były pozbawione nadziei i dobra.
-" Cześć czytam od pewnego czasu twoje posty i widzę że coś jest nie tak, bardzo chciałbym cię poznać i jakoś pomóc. Jeśli miałabyś ochotę to odpisz"- Tak brzmiała jego wiadomość, nie wiedział zbytnio czego może się spodziewać ale był gotów wierzył że jakoś mu się uda pomóc.
-"Witaj. No jest pewna sytuacja, lecz nie jestem pewna czy chciałbyś na pewno słychać o tym jest to długa historia". Odpowiedziała, nie musiał długo czekać na odpowiedź, zaledwie kilka minut później pisali już ze sobą.
To co się dowiedział, niemal doprowadziło go do łez, właściwie nawet nie zauważył że z oczu leczą mu łzy nie panował nad tym. Na początku myślał ze to tylko sytuacja w związku tak też było, związek na odległość oraz brak możliwości spotkania niby nic. Niestety ciąg dalszy opowiadania zatrzymał jego czas w miejscu.
Nowotwór.
Tego się kompletnie nie spodziewał. Nie wiedział co napisać, nie wiedział co myśleć, jak pomóc.
Dni mijały poznali się bardziej, opowiedziała jemu o swoich zainteresowaniach. Kochała rysować, pisać oraz czytać książki. Wysłała mu jedną ze swoich prac był pod wrażeniem. Obiecała mu że kiedy tylko wyjdzie ze szpitala otrzyma ich całe mnóstwo niestety przy sobie nie miała ich zbyt wiele. Zgodził się, wierzył że wyjdzie z tego pomimo że lekarze nie wiedzieli co robić nie dawali jej zbyt wiele czasu.
Lecz on ciągle wierzył. Nie chciał myśleć że ktoś w tak młodym wieku z tyloma pasjami może tak po prostu odejść.
Z dnia na dzień, modlił się o zdrowie dla niej o cud by z tego wyszła by żyła dalej nie patrząc wstecz.
Po kilku tygodniach przerwy bez pisania do niej zrobiło mu się głupio, jakby zapomniał o niej lecz po prostu sprawy codzienne go przerastały. Gdy w końcu do niej napisał ucieszył się że mu odpisała. Pisali dalej sytuacja była niezmienna lecz, on dalej wierzył dalej się modlił. Pisał z nią dodawał jej otuchy pomagał jak tylko mógł.
Kilka miesięcy później wszytko się zmieniło, udało się wyszła z tego. Złośliwy nowotwór ustąpił a ona dalej mogła robić to co kocha, mogła wrócić do rodziny, znajomych oraz kształcić się w wymarzonym zawodzie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)