Budzę się jest około godziny 15 najwidoczniej uciąłem sobie krótką drzemkę.
Za oknem piękne słońce, ptaki śpiewają, temperatura osiąga dobre 30 stopni. Jest sobota środek lata.
Zjadłem obiad, wypiłem orzeźwiający napój z owoców, tak właśnie tego mi było trzeba zimnego napoju z pomarańczy, jabłek oraz cytryny.
Spoglądam na telefon zauważam wiadomość od "Kochanie" o treści " Cześć skarbie to co dzisiaj wybieramy się na mały piknik w słoneczku :). Pamiętaj nie zapomnij o kocu :*".
Uśmiechając się zacząłem przygotowywać to co potrzebne koce, wycisnąłem sok z owoców i warzyw, jakieś przekąski i specjalną niespodziankę wisiorek ze znakiem nieskończoności zawsze o takim marzyła a to była nasza rocznica.
Godzina 16 słyszę dzwonek do drzwi.
-Chwileczkę!! już idę.- pobiegłem aby otworzyć drzwi.
-No szybciej ileż można czekać?
-No już, już pali się gdzieś czy co ?- Otworzyłem drzwi i nim zobaczyłem kto to poczułem na szyi uścisk. To była ona, pierwsze co zrobiła to rzuciła mi się na szyje. Po paru chwilach odparłem.
-Też się ciesze że cie widzę. Jesteś gotowa na miłe popołudnie ? No już zbieramy się bo czeka nas kawałek drogi.
Wyruszyliśmy.
Mój dom znajdował się nieopodal lasu. W około dało się zauważyć piękne odcienie zieleni, w oddali można było zauważyć góry. Weszliśmy do lasu i przywitała nas bryza chłodnego miłego powietrza, zapach który niósł ze sobą wiatr oddawał to co w lesie najpiękniejsze jego roślinność. Mijaliśmy piękne drzewa, krzewy i dzikie roślinności. W między czasie zebraliśmy maliny i ruszyliśmy dalej.
W samym środku lasu leżała przepiękna polana na której widniały tysiące kolorowych kwiatów.
Rozłożyliśmy koc, ułożyliśmy się wygodnie i wpatrywaliśmy się w niebo prowadząc rozmowę.
-Spójrz jakie piękne niebo.- powiedziała.
-Tak cudne prawie jak twoje oczy. Tylko brakuje im takiego błysku... Widzisz te chmurę? Wygląda jak niedźwiedź.
- Nie prawda mi to przypomina wilka.- spoglądając na niebo odpowiedziała.
- No cóż może być i wilk. W końcu są bardzo podobne jakby nie patrzeć.-myślałem o tym jak cudnie mija nam czas.- Jest strasznie gorąco może napijesz się soku twój ulubiony?- Powiedziałem z przebiegłym uśmiechem. Wiedziałem bowiem że lubi sok pomarańczowy ale tylko z tych mniej kwaśnych pomarańczy a te były wyjątkowo kwaśne.
-Z miłą chęcią, mam nadzieje że pamiętałeś co lubię najbardziej.- napiła się kilka łyków napoju, jej twarz przyjęła od razu dziwny kształt nie dało się nie zauważyć że był bardzo kwaśny.- Uwielbiasz to prawda? Wiedziałeś że nie lubię tak kwaśnych pomarańczy.
-Przecież znasz odpowiedz. Poza tym uwielbiam twoją minę jak się krzywisz.- Powiedziałem z uśmiechem i przytuliłem ją do siebie.
Dość długo leżeliśmy wtuleni w siebie obserwując jak szybują chmury na niebie, aż w końcu powiedziałem.
-Siądź na chwilę mam coś dla ciebie. Tylko zamknij oczy i nie podglądaj.- Wyjąłem z koszyka opakowanie z naszyjnikiem i włożyłem jej na szyje.- To już rok. Mam nadzieje że ci się spodoba.
-Nie wiem co powiedzieć, zawsze o takim marzyłam- Odpowiedziała i objęła moją szyje tak że upadłem na plecy.
Nagle się obudziłem.
Okazało się ze to wszystko to był sen, a tak na prawdę jest poniedziałek szósta rano.
Mój zachwyt szybko opadł gdy zderzyłem się z rzeczywistością. Lecz jedno było pewne to był najpiękniejszy sen jaki do tej pory mi się przyśnił. Byłem pewien że ten sen się spełni w końcu czasami tak się zdarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz