środa, 3 czerwca 2015

3. Decyzja

Wypili po kuflu piwa w milczeniu, za kotary było słychać muzykę, śmiechy oraz wrzaski. Jak to w każdej karczmie było nie mogło obejść się bez bójek. Do pomieszczenia wleciał zdezorientowany mężczyzna, brał udział w bójce to było pewne, jego twarzy była cała czerwona, kostki obdarte do krwi. Mężczyzna w kapturze wstał, podniósł awanturnika i wypchnął z pomieszczenia krzycząc.

Po krótkiej chwili milczenia zapytał się - To jaką podejmujecie decyzje? Bierzecie tą robotę czy mam szukać kogoś innego?

Popatrzyłem się na Jack'a on kiwną głową na znak zgody. - Skąd mamy pewność że nie wywiniesz nam jakiegoś numeru? Żądasz tylko jednej rzeczy z całego skarbu, a co jeśli tego skarbu nie ma i jest tylko ta nędzną błyskotka. Jaką dajesz nam gwarancje? - Patrzyłem na niego i czekałem na jego odpowiedź.
- To jest zaliczka, oddacie mi po powrocie rzecz o równej wartości tego co znajduje się w sakwie. A więc jaka jest wasza decyzja?- rzucił na stół sakwę i rozsiadł się wygodnie.
- Dobrze w takim razie umowa stoi. Została jeszcze tylko kwestia czasu, ile go mam na wykonanie zadania?
- Byłbym rad jeśli zrobilibyście to jak najszybciej, lecz pamiętajcie by się nie spieszyć to jest niebezpieczne zadanie przede wszystkim uważajcie na siebie.- Wstał pożegnał się i wyszedł.

 Do pomieszczenia przyszedł karczmarz z dzbanem wina. Nalaliśmy po kubku i wypiliśmy haustem, było rzeczywiście mocne, a w smaku lekko kwaśne. Po opróżnieniu naczyń wymieniliśmy się przemyśleniami. Ku mojemu zdziwieniu Jack nie miał bardzo sceptycznych, cóż możliwe że po tym jak roztrwonił swój majątek zrobiło mu się głupio i chce się odkuć.

Wyszliśmy z karczmy, było południe słońce oświecało wszystko dookoła, po wcześniejszej ulewie nie zostało prawie śladu na powierzchni. Przechodząc przez rynek zakupiliśmy coś na ząb, w końcu trzeba coś zjeść. Nagle naszą uwagę przykuły słowa pewnego mężczyzny. Ludzie widziałem! Legendy nie kłamią, Dangon naprawdę istnieje, mężczyzna wyglądał na przerażonego. Jego ruchy były chaotyczne, ubranie miał poszarpane lecz nie wyglądał na zwykłego wieśniaka. Ludzie stojąc wyśmiewali się z mężczyzny lecz nam nie było do śmiechu. Jedno było pewne coś się musiało wydarzyć skoro mężczyzna opowiada takie rzeczy. 

środa, 13 maja 2015

2. Człowiek w kapturze

Do pomieszczenia wchodzi mężczyzna w czarnej szacie, jego twarz zakrywa wielki kaptur. Przy pasie zwisa mu miecz, po prawej stronie sakwa z monetami nie było ich mało sądząc po obciążeniu pasa po tej stronie. Usiadł i wpatrywał się w nas przez dobrych kilka minut, po chwili odchrząkną. Było już wiadome na co czeka. My w sprawie zlecenia, odrzekłem wpatrując się dziwna postać.
-Na czym ma polegać nasza misja?- zapytałem po krótkiej niezręczniej cichej chwili.
-Nim przejdziemy do szczegółów, powiedzcie mi ile jesteście w stanie poświęcić dla pracy ? zapytał a jego ciało przyjęło luźniejszą pozycję.
-To zależy. - odrzekłem z ciekawością w głosie.- Od tego jak bardzo ryzykowne jest to zadanie oraz od tego jaka suma wchodzi w grę.
- Pieniądze. Zawsze pieniądze, no cóż. W takim razie coś wam opowiem. - po tych słowach jego głos przybrał ton szeptu.- Zapewne słyszeliście historie o Dangonie, ludzie powiadają że jest to potwór w ludzkim ciele, lecz co pewien czas przybiera postać potwora. Nikt kto go ujrzał nie uszedł z życiem, a przynajmniej nie żył na tyle długo by móc opowiedzieć co przeżył podczas spotkania z nim. Jedyne słowa jakie wypowiadała ta osoba to Dangon. Niektórzy mówią że to czarnoksiężnik inni zaś że to wojownik który dokonał niewłaściwego wyboru i został przeklęty. Jak to z każdą historią tak i z tą wiąże się pewien skarb, lecz jak wiadomo chroni go on. Jest sposób aby się jego pozbyć lecz nie jest to łatwa sprawa. Aby tego dokonać należy zabić Dangona przy pomocy miecza, nie jest to zwykłe oręże. Jest to jego miecz który ukrył gdzieś w górach jak dotąd nikomu się nie udało go odnaleźć. Drugi sposób polega na wywabieniu go na światło słońca co sprawi że klątwa zostanie zdjęta a on odejdzie w spokoju.

- Tak ale cóż to za skarb skoro jedna osoba która chciała go zebrać teraz jest jego strażnikiem? Skąd ta pewność że klątwa nie przejdzie na nas i to ten skarb nie jest zaklęty.- przerwałem mu, a następnie czekałem na jego reakcje. Syknął zniesmaczony wtargnięciem w jego wypowiedź i kontynuował.

- Skarb ten jak głoszą legendy jest niewyobrażalnie wielki, a jego najcenniejszym przedmiotem jest biżuteria z najładniejszych klejnotów. I tutaj jest zadanie dla was, musicie dla mnie go zdobyć jest niezwykle wartościowy i pięknie prezentowałby się na szyi kobiety.- czekał na naszą reakcje. Nastała długa cisza.

Spojrzałem na Jack'a był zamyślony, jego twarz przyjęła nieprzyjemny grymas. Wiedziałem jednak co chodzi mu po głowie, zawsze robi taką minę gdy wie że zadanie jest ryzykowne lecz jest gotów się na nie zgodzić. Co powinniśmy zrobić? pomyślałem. Jest to dosyć niebezpieczne zadanie, nigdy się nie podejmowaliśmy czegoś tak poważnego, pomyślałem i ponownie spojrzałem na towarzysza. Patrzył wprost na mnie, czekał na moją reakcję.

- Dobrze zrozumiałem? Cała reszta skarbu wędruje w nasze ręce, a ty chcesz dla siebie tylko i wyłącznie jakąś błyskotkę ?- zapytałem nieco drwiąco. Nie byłem pewien czy ta nagroda jest tak wielką za jaką ją mają.

-Dokładnie tak.- odpowiedział.

-Gospodarzu! Piwa!- Zawołałem.- Zanim zdecydujemy napijmy się.

sobota, 2 maja 2015

1. Zadanie

Mała izdebka była położona tuż za niewielką wsią, w środku znajdowały się dwa łóżka, średniej wielkości komoda, kominek oraz stół przy którym na długiej ławce leżał mężczyzna, butelki porozrzucane na stole świadczyły o tym że większych problemów ze zaśnięciem nie posiadał.
Mężczyzna był średniej postury, miał około 40 lat lecz jego twarz wyrażała że przeszedł już dużo w swoim życiu. Jego ubranie było że skóry, wyjątkiem była lniana koszula. W kącie stała skrzynia na której leżała sterta dobrze wygarbowanych skór. Na ścianach wisiały liczne trofea po różnych zwierzętach. Wniosek nasuwał się jeden mieszkańcy tego domku byli łowcami.

Padał deszcz nie było widać wschodu słońca, niebo przykryły ciemne chmury i tylko miejscami wyłaniały się promienie światła. Ulewa trwa już od dobrych kilku godzin, wszystko jest w błocie, w rynsztoku płynął już lekki strumyk deszczówki. Na ulicy nie było nikogo, nawet zapchlonego kundla.
Psia kość, nie zapowiada się na poprawę, pomyślał. Do chaty było jakieś 15 min drogi, którą należy pokonać zwykłą polną drogą. Tuż przed wyjściem z miasteczka stała niewielka tablica z ogłoszeniami, widniały na niej zadania w sam raz dla poszukiwacza przygód.
Deszcz zaczął ustępować co znaczniej polepszyło jakość marszu, jednak błoto i tak robiło swoje.
Wszystko dookoła zaczęło odżywać, zwierzęta wyszły z lasów, ludzie wyruszali na bazar.
W oddali było widać niewielką chatkę otoczoną prowizorycznym płotem oraz małym niezadbanym ogródkiem.

Wszedłem do środka wszędzie było czuć zapach alkoholu oraz ziół, zauważyłem śpiącego na ławce pijanego Jack'a, a obok niego leżące butelki po trunku.
-Wstawaj!- Krzyknąłem głośno aż zleciał na ziemie.
- Co ? co ? co jest? - zapytał zdezorientowany.
- Jak to co jest. Ledwo wróciliśmy do chaty a ty już zdążyłeś się upić.- odpowiedziałem zdenerwowany. To już nie pierwszy raz gdy wydał sporą część pieniędzy na alkohol. Miał lekki problem z alkoholem, ta praca działała na niego negatywnie.- Znowu wydałeś swoją dole na alkohol.
-Nie, to nie tak musiałem się napić, nie zrozumiesz. Ale masz racje trochę przesadziłem.- wstał z ziemi i usiadł na ławce, starając się nie ukazywać swojego aktualnego stanu.
- Dobra już nie ważne nie czas na kłótnie, byłem w mieście, znowu są jakieś zadania do wykonania. Jutro rano pójdziemy do miasta i dowiemy się co i jak a tymczasem musimy zaczekać aż przestanie padać i wszystko wyschnie, całe ciuchy mam mokre.- siedziałem na ławce i wykręcałem mokre ubrania do wysuszenia.
Zjedliśmy skromne śniadanie i zaczęliśmy czyścić bron, prawie na wszystkich były ślady krwi i błota. Łuki, miecze, sztylety, i kusza to wszystko zajęło nam ponad pół dnia kto by pomyślał że to może tyle zająć, co prawda nie śpieszyliśmy się zbytnio ale tego rodzaju narzędzia wymagają wyjątkowej opieki.

Nastał ranek, noc minęła szybko zebraliśmy wszystko co potrzebne i wyruszyliśmy po informacje w sprawie zlecenia. W mieście było gwarno nie to co wczorajszego ranka, na rynku roiło się od biegających dzieci, żebraków oraz kupców. Po zlecenie mieliśmy się zgłosić do karczmarza w oberży.
-My w sprawie zlecenia- rzekłem do karczmarza.
-Proszę tędy- zaprowadził nas na tyły budynku do małego pomieszczenia, było w nim nie wiele miejsca a wchodziło się do niego przez zasłonę, nikogo tam nie było - Proszę zaczekać tutaj.

środa, 15 kwietnia 2015

Zachód słońca


-Hej- wyszeptał jej cichutko do ucha- nie śpij, samemu się nudzę.
-Oj przepraszam zasnęłam?- zapytała zdezorientowana- która jest godzina?
-Tak przysnęłaś na chwile. Jest godzina 14.

Pogoda była znakomita, słońce świeciło na ich prawie nagie ciała, a oni leżeli przy rzece na kocu.
W około było widać masę ludzi, nie było to zadziwiające. W końcu kto normalny w piękny sobotni dzień, gdy temperatura sięga 30 stopni siedzi w domu? Wszędzie było słychać radosne piski i okrzyki dzieci pluskających się w wodzie nieopodal brzegu. Rzeka była bardzo spokojna pomimo tego że do małych nie należała. Miała około 50 metrów szerokości,  w jej najgłębszym punkcie sięgała do 1,5 metra. Nikt  nie zapuszczał się na głębszą woda a szczególnie nie dzieci, rodzice pilnowali ich na okrągło w końcu to jeszcze małe brzdące.

-Co już 14 dlaczego mnie nie obudziłeś? - jej twarz przyjęła wyraz zakłopotania.
-Pomyślałem że skoro zasnęłaś to byłaś zmęczona, więc pozwoliłem ci spać.- był bardzo opiekuńczy, nie myślała że aż tak- Nie martw się nie będziesz wyglądać jak burak, rozstawiłem parasolkę w samo południe aby Cię nie przypiekło.- odpowiedział i się cicho zaśmiał.
-Joj to trzeba było mnie od razu obudzić. Przynajmniej byś się nie nudził samemu.
-No wiesz  nie miałem do tego serca tak słodko spałaś.- Oboje się zaśmiali.

Czas leciał szybko i nadeszła pora by wracać. Droga powrotna była bardzo przyjemna, lekki wiatr
dawał orzeźwienie, a słońce przybierało pomarańczowy kolor. Wybrali się na pobliską górkę z której świetnie widać całe otoczenie.

To był świetny dzień, jestem taki szczęśliwy - pomyślał.

-Patrz zdążyliśmy na zachód słońca, nie ma nic piękniejszego. Czyż nie jest cudowny?- zapytał tuląc ją w swoich ramionach.
-Tak jest cudowny, już od dawna chciałam taki zobaczyć.- odrzekła patrząc na jego twarz oświetlaną jednymi z ostatnich promieni słońca.
-Chciałbym żeby ta chwila trwała wiecznie, tutaj z tobą nie martwiąc się o nic.- przytulił ją czule.

Chwile potem ruszyli razem do domu. Odprowadził ją do drzwi było już około godziny 21, wyglądała na zmęczoną.
Dzień pełen przygód miał prawo ją zmęczyć, sam ledwo trzymam się na nogach - pomyślał i powiedział - Widać że jesteś zmęczona, chyba wystarczy ci atrakcji jak na jeden dzień.
-Bardzo Ci dziękuję bez ciebie by taki nie był. - powiedziała to i pocałowała go. 

niedziela, 5 kwietnia 2015

Chat

Późny wiosenny, piątkowy wieczór. Prowadzę konwersacje na jednym z chatów, co mi szkodzi pewnie i tak się nigdy nie spotkamy. Poznałem Anie, bardzo miła dziewczyna, przynajmniej taka się wydaje. Jesteśmy ponoć z tego samego miasta ale że ono do małych nie należy to myślę że prawdopodobieństwo spotkania się jest równe jeden.
Co o niej wiem ? Ma 18 lat, lubi długie spacery, kocha lasy. "No nieźle. Ciekawe jak jest w rzeczywistości" pomyślałem.
Parę minut później poznaliśmy się bardziej, bardzo mnie zaciekawiła swoja osobą. " A może by tak się spotkać" takie pytanie zadudniło mi w głowie.
Nadeszła pora wymiany zdjęć, niezbyt lubię ten moment ale cóż co ma być to będzie. Wysłałem zdjęcie jako pierwszy.- To teraz czekać.
Mija zaledwie minuta, a już otrzymałem odpowiedź zwrotną.
-Wow!- powiedziałem z zaskoczeniem. No ładna dziewczyna, ciekawe tylko czy wysłała swoje zdjęcie.
Mija trochę czasu od początku rozmowy a tu dobija północ."Czas się pożegnać, może się uda spotkać". Pomyślałem.
-Może się spotkamy kiedyś? Na przykład jutro. Masz czas?- Zapytałem.
-No czemu nie. Jestem jak najbardziej za tym. To co wymieniamy się numerami?-odpowiedziała.
-To dobry pomysł.
-To już podaje.- odpowiedziała.
Aż nagle wyskoczył komunikat oznajmujące zerwanie połączenia.
"Cóż pewnie się rozłączyła, a tak fajnie się pisało". Pomyślałem. A czy to pierwszy i ostatni raz? Będą następne rozmowy.
Dobra przyszła pora na sen w końcu jutro sobota może jakieś wyjście ze znajomymi, a tu dom do posprzątania.

Pobudka o godzinie 9 i czas na sprzątanie.
Uwinąłem się o godziny 12 i ruszyłem na miasto.
W centrum miasto roiło się od ludzi. Wszyscy wpatrzeni przed siebie, jakby nie było nic poza celem wzroku. Przechodziłem pomiędzy nimi jak cień albo duch. Albo raczej oni przechodzili jak duchy. Kto to wie. W pewnym momencie obok mnie przeszła osoba o znajomej twarzy. Nim zdążyłem pomyśleć odwróciłem się i krzyknąłem -Ania?
Odwróciła się i odpowiedziała- Jacek?
-Cześć. Nie mogę uwierzyć że cie spotkałem co ty tutaj robisz?- zapytałem.
-Cześć. Mogę cie zapytać o to samo.- odpowiedziała tak samo zdziwiona jak ja.
-Rozłączyłaś się wczoraj czy to był to wina chatu ?
-Myślałam że to ty się rozłączyłeś. To już wszystko jasne, a tak bardzo chciałam się spotkać. Jak widać się nam poszczęściło. Gdzie idziesz?- szczęśliwa odpowiedziała.
-Ja to właściwie wyszedłem się przejść jeśli chcesz mogę pójść z tobą.-odrzekłem.
-No to jeśli będziesz tak miły to będę szczęśliwa.

Tak więc zrobiłem i ruszyliśmy w kierunku galerii. Dzień minął szybko, ponad 3 godziny w galerii na zakupach, potem spacer po parku aż nagle nadeszła godzina 17 czas najwyższy na powrót do domu. Wymieniliśmy się numerami, a ja odprowadziłem ja do domu. Cały wieczór przepisaliśmy. "To dopiero początek jestem tego pewien." pomyślałem.

sobota, 28 marca 2015

Wyprawa


Godzina 8. Za oknem świeci słońce, zaczyna się piękny letni dzień na niebie ani jednej chmurki.
Czas w końcu ruszyć się z domu w taką pogodę nie można siedzieć przed komputerem. Mam pomysł wyruszę w podróż do lasu, przecież jest za ciepło by iść na miasto.
Śniadanie zjedzone, prowiant na drogę przygotowany,  pozostaje tylko wyruszyć w drogę.
Zabrałem z sobą najpotrzebniejsze rzeczy kto wie co może mnie spotkać w lesie.
Najbardziej znaną mi drogą była droga przez park, tam las brał swój początek. W parku oczywiście roiło się od dzieciaków, tak cudnie było popatrzeć że nie wszyscy spędzają całe dnie na komputerze. Na ten widok wróciły do mnie wspomnienia jak to fajnie było spędzać czas ze znajomymi z podwórka. W końcu te chwile były tymi najpiękniejszymi z całego dzieciństwa.
Przez korony wysokich drzew przedzierały się długie promienie słońca, można było poczuć jak gorąco jest poza parkiem.
Droga przez park była krótka ale męcząca, postanowiłem że przysiądę sobie na ławce i odpocznę. Pozbycie się energii na samym początku wypraw jest ostatnią rzeczą którą chce. W tym czasie mam zamiar nacieszyć się widokami i dźwiękami dookoła. Przez pewien moment byłem tak wsłuchany że nie zauważyłem nawet że na drugim końcu ławki siedziała wiewiórka. Patrzyła się na mnie gotowa do ucieczki, czekała aż wykonam jakiś ruch więc postanowiłem się nie ruszać. W pewnym momencie zmieniła pozycje i siedziała na tylnych łapach. Powolutku zajrzałem do plecaka w poszukiwaniu czegoś co mogę jej dać. nie wiele było tam takich rzeczy, lecz pamiętam że wcześniej ten plecak miałem jak zbierałem orzechy i przypomniało mi się miałem kilka, więc je wyjąłem kładąc jednego na ławce. Czekałem na jej reakcje. Bardzo niepewnie i powoli podchodziła bliżej, nagłym ruchem wzięła orzecha i uciekła. Bardzo rozbawiła mnie ta sytuacja postanowiłem że pozostawię resztę orzechów na ławce.
Dotarłem do końca parku, nie trudno było go nie spostrzec, droga brukowa nagle się skończyła i zmieniła się w zwykłą ścieżkę. Drzewa były tutaj ułożone bardziej chaotycznie, a ścieżka wiła się niczym wąż. Patrząc wokoło dostrzegłem że ludzie często tu przychodzą, przykładem tego były m.in porozbijane butelki i porozrzucane śmieci. Wściekłem się. Jak można tak zaśmiecać lasy. Ludzie nie mają szacunku do niczego. Ruszyłem do przodu, przyśpieszając kroku, nim się spostrzegłem ścieżka dawno zniknęła. Otaczał mnie czysty las, gdzie się nie spojrzy drzewa, krzewy i inne rośliny. Od razu się uspokoiłem, jednak to prawda że zielony uspokaja. Usiadłem pod drzewem. Przyszła pora by coś zjeść, w końcu maszerowałem 3 godziny. Nigdy dotąd nie zapuszczałem się tak daleko w las, więc głupim pomysłem było zapuszczać się dalej jeszcze bym się zgubił. Na całe szczęście było widać drogę którą tutaj przybyłem więc spokojnie nią wrócę.
Po dłuższym odpoczynku wyruszyłem w drogę powrotną. Słyszałem niemalże każdy szelest, taka chwila ciszy dobrze mi zrobiła. Tak rozmaitych dźwięków nie można usłyszeć w słuchawkach, to trzeba usłyszeć na żywo. Szelest drzew, łamane gałązki, świergot ptaków po prostu to wszystko łączy się w piękną całość wraz z krajobrazem który mnie otacza. Mógłbym być tu całą wieczność ale cóż trzeba wracać do domu.
Droga powrotna wydaje się krótsza niż poprzednio. Jestem w parku, zrobiło się tutaj znaczniej ciszej, dzieciaki porozchodziły się już do domu, a park ucichł. Usiadłem na tej samej ławce co przedtem aby odpocząć. Tak jak myślałem wszystkie orzechy zniknęły. Cały park ogarnął cień, tylko gdzieniegdzie było widać prześwity słońca. Park przybierał powoli różowe barwy.
Wróciłem do domu kompletnie zmęczony. Uff to był dzień pełen wrażeń pomimo tego że taki spokojny. Zjadłem kolacje, umyłem się i  ledwo położyłem się do łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

czwartek, 26 marca 2015

Piekna i Bestia XXI W.

Wieczór godzina 19. Na dworze szaleje burza, dwie biegnące w przeciwną stronę osoby patrzące jedynie pod nogi wpadają na siebie. On ma parasolkę, ona tylko kurtkę. Mężczyzna pomimo tego że nikt mu nie kazał proponuje odprowadzenie młodej kobiety do domu lub przynajmniej na przystanek autobusowy.
Kobieta nie mając nic przeciwko zgadza się i wyruszają we wspólną podróż w deszczu.
Idą obok siebie jakby nigdy nic lecz panuje niezręczna cisza on próbuje nawiązać rozmowę lecz ona całkowicie nie chce jej prowadzić. Na takiej próbie nawiązania kontaktu mijają dobre minuty lecz ona nadal twarda i się nie poddaje.
Dochodzą do jej domu.
Mężczyzna pyta - Czy mógłbym prosić o twój numer może kiedyś wybralibyśmy się na kawę lub coś innego ? -pomimo tego że wiedział o tym nie jest bardzo przystojny nie zawahał się zadać pytania.
- Nie zrozum mnie źle jestem ci bardzo wdzięczna za to że odprowadziłeś mnie do domu, ale nie mogę ci dać numeru po prostu nie jesteś w moim typie. Przepraszam. Pa- Odpowiada ona.
Zdenerwowany mężczyzna po wysłuchaniu takiej odpowiedzi wyrusza na spacer w którym myśli o wielu sprawach. Jedną z nich jest to ile razy już ktoś do niego powiedział takie słowa, ile razy ktoś potraktował go jak książkę, Pyta się sam siebie dlaczego tak musi być dlaczego to jego spotyka przecież nie wygląd jest najważniejszy. Nie odnalazł na to pytanie odpowiedzi.
Kilka miesięcy później po kilku takich sytuacjach mężczyzna poznał miłą i piękną dziewczynę, dużo ze sobą rozmawiali, wychodzili i spędzali dużo czasu. Uważał że ona jest tą jedyną i że może się im udać być razem. Więc przy następnym spotkaniu postanowił zadać jej pytanie.
- Słuchaj, znamy się już tyle czasu, spędzamy ze sobą całe dnie, możemy gadać bez przerwy, tyle rzeczy nas łączy lecz jesteśmy tylko przyjaciółmi może spróbujemy czegoś więcej?
Przez długą chwile siedzieli i milczeli patrząc na siebie ona unikała jego wzroku, oddalała się od niego aż w końcu odpowiedziała.
- Nie zrozum mnie źle jesteśmy przyjaciółmi masz racje ale nic więcej nic do ciebie nie czuje to tylko przyjaźń. Przepraszam wysyłam znaki przez które mógłbyś pomyśleć że coś między nami jest lecz to nie prawda niczego między nami nie ma. Przepraszam muszę zadzwonię później.-Odeszła nie patrząc nawet za siebie.
Mężczyzna był doszczętnie załamany nie wiedział co ze sobą zrobić, jego życie legło w gruzach. Poszedł do sklepu kupił alkohol i wyruszył do domu.
Dziewczyna jak powiedziała zadzwoniła do niego lecz on nie odbierał pomyślała więc że na razie nie chce z nią gadać i przestała dzwonić.
Dni mijały on nadal nie odbierał, zdenerwowana dziewczyna postanowiła że pójdzie do niego zobaczyć co z nim jest. Ku jej zdziwieniu drzwi do jego mieszkania były otwarte wchodzi. Chodzi po mieszkaniu wszędzie cisza, na podłodze walają się śmieci jakby nikt od kilku dni tutaj nie sprzątał. Wchodzi do sypialni, Znajduje wiszące ciało i list.
"Są to moje ostatnie słowa.Dłużej nie mogłem żyć na tym świecie bez miłości"

poniedziałek, 23 marca 2015

Sen

Budzę się jest około godziny 15 najwidoczniej uciąłem sobie krótką drzemkę.
Za oknem piękne słońce, ptaki śpiewają, temperatura osiąga dobre 30 stopni. Jest sobota środek lata.
Zjadłem obiad, wypiłem orzeźwiający napój z owoców, tak właśnie tego mi było trzeba zimnego napoju z pomarańczy, jabłek oraz cytryny.
Spoglądam na telefon zauważam wiadomość od "Kochanie" o treści " Cześć skarbie to co dzisiaj wybieramy się na mały piknik w słoneczku :). Pamiętaj nie zapomnij o kocu :*".
Uśmiechając się zacząłem przygotowywać to co potrzebne koce, wycisnąłem sok z owoców i warzyw, jakieś przekąski i specjalną niespodziankę wisiorek ze znakiem nieskończoności zawsze o takim marzyła a to była nasza rocznica.
Godzina 16 słyszę dzwonek do drzwi.
-Chwileczkę!! już idę.- pobiegłem aby otworzyć drzwi.
-No szybciej ileż można czekać?
-No już, już pali się gdzieś czy co ?- Otworzyłem drzwi i nim zobaczyłem kto to poczułem na szyi uścisk. To była ona, pierwsze co zrobiła to rzuciła mi się na szyje. Po paru chwilach odparłem.
-Też się ciesze że cie widzę. Jesteś gotowa na miłe popołudnie ? No już zbieramy się bo czeka nas kawałek drogi.
Wyruszyliśmy.
Mój dom znajdował się nieopodal lasu. W około dało się zauważyć piękne odcienie zieleni, w oddali można było zauważyć góry. Weszliśmy do lasu i przywitała nas bryza chłodnego miłego powietrza, zapach który niósł ze sobą wiatr oddawał to co w lesie najpiękniejsze jego roślinność. Mijaliśmy piękne drzewa, krzewy i dzikie roślinności. W między czasie zebraliśmy maliny i ruszyliśmy dalej.
W samym środku lasu leżała przepiękna polana na której widniały tysiące kolorowych kwiatów.
Rozłożyliśmy koc, ułożyliśmy się wygodnie i wpatrywaliśmy się w niebo prowadząc rozmowę.
-Spójrz jakie piękne niebo.- powiedziała.
-Tak cudne prawie jak twoje oczy. Tylko brakuje im takiego błysku... Widzisz te chmurę? Wygląda jak niedźwiedź.
- Nie prawda mi to przypomina wilka.- spoglądając na niebo odpowiedziała.
- No cóż może być i wilk. W końcu są bardzo podobne jakby nie patrzeć.-myślałem o tym jak cudnie mija nam czas.- Jest strasznie gorąco może napijesz się soku twój ulubiony?- Powiedziałem z przebiegłym uśmiechem. Wiedziałem bowiem że lubi sok pomarańczowy ale tylko z tych mniej kwaśnych pomarańczy a te były wyjątkowo kwaśne.
-Z miłą chęcią, mam nadzieje że pamiętałeś co lubię najbardziej.- napiła się kilka łyków napoju, jej twarz przyjęła od razu dziwny kształt nie dało się nie zauważyć że był bardzo kwaśny.- Uwielbiasz to prawda? Wiedziałeś że nie lubię tak kwaśnych pomarańczy.
-Przecież znasz odpowiedz. Poza tym uwielbiam twoją minę jak się krzywisz.- Powiedziałem z uśmiechem i przytuliłem ją do siebie.
Dość długo leżeliśmy wtuleni w siebie obserwując jak szybują chmury na niebie, aż w końcu powiedziałem.
-Siądź na chwilę mam coś dla ciebie. Tylko zamknij oczy i nie podglądaj.- Wyjąłem z koszyka opakowanie z naszyjnikiem i włożyłem jej na szyje.- To już rok. Mam nadzieje że ci się spodoba.
-Nie wiem co powiedzieć, zawsze o takim marzyłam- Odpowiedziała i objęła moją szyje tak że upadłem na plecy.
Nagle się obudziłem.
Okazało się ze to wszystko to był sen, a tak na prawdę jest poniedziałek szósta rano.
Mój zachwyt szybko opadł gdy zderzyłem się z rzeczywistością. Lecz jedno było pewne to był najpiękniejszy sen jaki do tej pory mi się przyśnił. Byłem pewien że ten sen się spełni w końcu czasami tak się zdarza.

piątek, 20 marca 2015

Lalka z duszą.

Północ wybiła. Coś dziwnego przykuł moją uwagę na szafce z lalkami. To jedna z nich poruszyła się, odwróciła wzrok w moją stronę.  
Co wtedy czułem ?? zdziwienie, strach, ciekawość, podniecenie.
Przez długi czas myślę o tym co zrobić aż w końcu podchodzę biorę lalkę okazuje się że ta lalka była kiedyś prezentem od dobrej znajomej na pamiątkę, Koleżanka ta wyjeżdżając z przymusu powiedziała że zawsze kiedy w nocy na nią spojrzę ujrzę ją. Jako że w tych czasach nie było zbytnio możliwości kontaktu nasza znajomość urwała się i nigdy się do siebie nie odezwaliśmy.
Owa lalka jak się okazało żyła. Ożywała co nocy czekając aż na nią spojrzę.
Przypatrując się lalce zobaczyłem duże podobieństwo do tej znajomej, aż w pewnym momencie...
Lalka przemówiła.
- Hej ty! Co się tak patrzysz lalki nie widziałeś ?
- Gadającej lalki ? Nie jeszcze takiej nie widziałem jesteś pierwszą.
- To ja, nie poznajesz mnie ?- Zapytała lalka.
- Ty to znaczy kto ?
- Twoja koleżanka jestem w tej lalce którą dostałeś przy moim wyjeździe. Niestety zdarzył się wypadek i nie przeżył nikt, moja dusza wylądowała w tej lalce i czekała aż w końcu w nocy zobaczysz ją.
Byłem przerażony jak to w ogóle mogło być możliwe. Jaki wypadek ? Dlaczego nie przeżyła ? I co robiła w tej lalce dlaczego akurat w niej?.
Rozmyślając nad tym kompletnie zapomniałem o niej, aż w końcu się otrząsłem i zacząłem ją wypytywać.
Opowiedziała mi że sama do końca nie wie jak to się stało że znalazła się w tej lalce, być może istniała jakaś więź miedzy nią a lalką, bądź to chodziło o te słowa "Zawsze w nocy jak spojrzysz na lalkę ujrzysz w niej mnie". Zastanawialiśmy się przed długie minuty nad tym aż w końcu przestaliśmy i zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Opowiedziała mi co się stało i jaki sposób zginęła. Najbardziej zdziwiło mnie to że czekała każdej nocy na mnie. Niestety zbliżał się świt a o świcie zawsze znikała. Miałem dużo pytań najważniejsze z nich to " Czy jeszcze cię zobaczę?". Nie była pewna czy to się zdarzy, lecz obawiała się że nie. Słońce już wschodziło a ona musiała odejść ostatnie co powiedziała to " Zawsze będę przy tobie".
Następnie odeszła i już nigdy nie wróciła.

Dziwny świat.


Budzę się w lesie, ze sobą mam tylko plecaczek, a w nim: młotek, gaz rozweselający, latarkę, buteleczkę z krwią oraz scyzoryk z mapą, której w ogóle nie potrafię rozszyfrować. Jest ciemno, bo 3 wybiła. Czuje, że nie jestem jedyną osobą w lesie. I nagle... no własnie, co się dzieje potem? 
 
Okazuje się ze nie tylko ja w taki sposób się tam znalazłem było tam jeszcze prawdopodobnie kilka innych osób myślę tak ponieważ skoro znalazłem jedna osobę to może ich być więcej. Okazuje się że ta osoba ma bardzo podobny przydatny ekwipunek w którym znajduje się Linka, krzesiwo,bukłak, manierka, kilka metrów drutu taki sam scyzoryk z mapą.
Razem z nim wpadliśmy na pomysł że możemy sobie pomóc, wprawdzie i tak oboje jesteśmy zdezorientowani tym co się dzieje wiec połączenie sił nie zaszkodzi. Jest 3 w nocy wiec zbyt dużo nie zdziałamy wiec najlepiej będzie znaleźć schronienie jedyne rozsądne wyjście jest znaleźć jakąś jaskinie lub wspiąć się na drzewo i poczekać do świtu.
Po spędzonej nocy na drzewie jesteśmy głodni więc z naszych wspólnych materiałów postanowiliśmy coś upolować lub złapać. Założyliśmy kilka wnyk i odeszliśmy aby nie płoszyć zwierząt na ich szlaku. W między czasie rozejrzeliśmy się po okolicy, zbyt dużo się o niej nie dowiedzieliśmy jedynie tylko to że jesteśmy w ogromnym lesie na terenie górzystym. Przydało by się znaleźć jednak nie było to tak trudne jak się wydawało ponieważ udaliśmy się niedaleko aż usłyszeliśmy spływającą wodę.
Ze względu na bezpieczeństwo rozpaliliśmy ognisko za pomocą krzesiwa i w manierce przygotowaliśmy wodę, wrzucając do niej kilka igiełek z drzewa dla aromatu. Po takim wywarze udaliśmy się sprawdzić wnyki ku naszemu zdziwieniu udało nam się złapać całkiem sporo zwierzyny w tym 2 króliki i dziką odmianę kurczaka ;d( śmiech xD). Wypatroszyliśmy zwierzynę i po przysmażeniu postanowiliśmy udać się w drogę ku górze z której moglibyśmy rozejrzeć się po terenie.
Droga była strasznie wyczerpująca nikt by nie pomyślał że nasyceni po zjedzeniu po jednym króliku tak szybko opadniemy z sił. Na szczęście mieliśmy po kawałku kurczaka. Znaleźliśmy jaskinie i spędziliśmy tam noc pełniąc kilkugodzinne warty dla pewności że nic nas nie zajdzie. Niestety nie wszystko poszło po naszej myśli las zbył zbyt wielki aby zdobyć jakieś cenne informacje o otoczeniu. Postanowiliśmy więc znaleźć rzekę i udać się w dół niej w końcu gdzieś musiała wpływać. Tak więc zrobiliśmy.
Dni mijały nam na podróży, śnie polowaniu i rozmowach. Podczas drogi natknęliśmy się na innych i razem z nimi doszliśmy do miasta niestety nie wiedzieliśmy gdzie się znajdujemy. Tereny wydawały nam się obce. Najdziwniejszą rzeczą wydały nam się księżyce na niebie których było aż 3. Postanowiliśmy rozpocząć nowe życie i starać się rozwikłać naszą zagadkę.

czwartek, 19 marca 2015

Starzec

Zwykłe miasteczko jak każde inne kilka barów, sklepów i oczywiście dyskotek.
Młoda nastolatka wraca właśnie z dyskoteki. Jest około godziny 23 pomyślała że zaskoczy rodziców i wróci szybciej lecz coś zmieniło jej plany. Po wyjściu z dyskoteki jak to zawsze robi podeszłą do sklepu z ubraniami by pooglądać wystawę. "Nic Nowego" pomyślała i ruszyła dalej w kierunku rynku przez który musiała przejść aby pójść do domu. Nagle coś przykuło jej uwagę na ławce siedział starszy mężczyzna. Sama nie wiedziała czemu ale podeszła do niego i zapytała co on robi tutaj o tej porze. Mężczyzna nieco zdziwiony odpowiedział "nie wiem młoda damo".
Jak to Pan nie wie zgubił się pan ? nic Pan nie pamięta ?- zapytała zdziwiona.
Otóż to nic nie pamiętam? - odpowiedział z robiąc przy tym minę z której nie można było nic wywnioskować.
Może ma Pan przy sobie dokumenty żeby znaleźć drogę do domu?- Dziewczyna wydawała się przejęta tym mężczyzną tak bardzo że nawet nie zauważyła że za niedługo wybije północ.
Obawiam się że nie. Nic przy sobie nie mam.- robiąc zamyśloną minę odpowiedział.
Nastolatka spojrzała na wieżę zegarową okazało się że już północ przypomniała sobie że powinna ruszyć do domu. Smutna z powodu że nie może pomóc mężczyźnie zapytała: Może odprowadziłby mnie Pan przez rynek w międzyczasie może pan sobie coś przypomni?.
Zdziwiony dziadek zgodził się i pomaszerowali w stronę głównej ulicy na której mieszała ona.
Przez długi czas rozmawiali o tym co on robił sam o tej porze bez dokumentów w rynku jednak nic mu się nie udało przypomnieć. Już prawie dochodzili do jej domu. Zaczęła opowiadać jak dobrze się bawiła dziadek szedł cały czas obok niej niemalże stykali się łokciami aż nagle pusto dziewczyna spojrzała obok w miejsce gdzie szedł staruszek lecz nikogo nie widziała. Staruszek zniknął. Zaniepokojona zatrzymała się i rozglądała na boki aby dostrzec dziadka lecz nigdzie go nie było . Pomyślała sobie :gdzie on zniknął przecież szedł tuż obok mnie. Zapytała siebie : może mi się to wszystko przewidziało w końcu na dyskotece było dużo osób, małe pomieszczenie, wszystko się miesza w powietrzu więc mogłam sobie to przewidzieć.
Wróciła do domu wzięła prysznic i położyła się w łóżku przez cały czas miała przed oczami tego staruszka i to że nic nie pamięta i że nie miał przy sobie dokumentów.
Długo starała się zasnąć aż nagle usłyszała : "Dziękuje młoda damo. Znalazłem dom" i zasnęła.